
Marek Zalewski to muzyk, kompozytor, pianista, kierownik muzyczny wielu przedsięwzięć, nauczyciel gry na akordeonie. W 2016 roku uhonorowany Nagrodą Kulturalną Prezydenta Miasta. W swoim artystycznym dorobku zgromadził wiele projektów i kompozycji. Miłością do muzyki inspiruje synów, którzy w ślad za zdolnym tatą w swoim życiu także chcą podążać drogą artystyczną. Marek, Tymoteusz i Nikodem Zalewscy opowiadają o pasji do muzyki, której źródło znajdują w rodzinnym domu.
Muzyczna droga Marka Zalewskiego
Muzyka w domu Zalewskich była obecna od zawsze. Do wybrania artystycznej ścieżki Marka zainspirowali rodzice, którzy chcieli mu pokazać inny świat, niż ten, który wówczas istniał.
– Był 1985 rok, wtedy w Polsce było trochę szaro i ponuro, a muzyk miał być takim kolorowym kwiatem ówczesnych lat – mówi Marek.
Wówczas zawód muzyka i w ogóle muzycy, nie tylko w Gorzowie, ale we wszystkich miastach w Polsce byli bardzo popularni, a sam zawód prestiżowy.
– Takie było ogólne przeświadczenie w społeczeństwie, że muzyk ma w życiu trochę łatwiej – dodaje. – Rodzice postanowili mnie zapisać do szkoły muzycznej i tak się zaczęło, że zainteresowałem się muzyką, a to zainteresowanie przerodziło się po jakimś czasie w miłość do muzyki.
Rozpoczął naukę w szkole muzycznej w klasie akordeonu. W późniejszych latach, w kolejnych etapach kształcenia pojawił się fortepian.
– Szalenie mi się to spodobało, bo graliśmy na cztery ręce, również muzykę rozrywkową i od tamtej pory fortepian jest mi bliski, co nie oznacza, że akordeon nie jest – mówi Marek.
Muzyczne upodobania
Pytany o wzorce muzyczne nie chce nikogo wyróżniać, ale przyznaje, że słucha dużo różnorodnej muzyki.
– W szkole średniej słuchaliśmy dużo muzyki poważnej i jak to w szkole, młodzież wszystko stara się robić na odwrót, więc kiedy trzeba było słuchać muzyki klasycznej, to ja słuchałem muzyki jazzowej, fusionowej, czy filmowej – mówi Marek. Lubi kompozytorów współczesnych, ale nie tylko. Słucha Mozarta, czy Maurice’a Ravela. – Tacy muzycy jak Herbie Hancock, czy też Chick Corea, gdzie to jest w zasadzie encyklopedia muzyki rozrywkowej, nie są mi obcy – dodaje Marek. – Uwielbiam także muzykę filmową, kompozytorów takich jak Henryk Wars czy Andrzej Kurylewicz, lubię Hansa Zimmera. Sam stworzyłem projekt z muzyką filmową, w której w zaaranżowanych przeze mnie kompozycjach są elementy, które czerpię od różnych twórców. Jako takiego jednego wzorca nie mam – przyznaje.
Współpraca z teatrem i musical „1980-Ty”
Marek Zalewski od 1999 roku współpracuje z Teatrem im. Juliusza Osterwy, współtworząc linię programową gorzowskiej sceny jako kompozytor oraz kierownik muzyczny wielu przedsięwzięć.
W październiku 2021 roku miała miejsce premiera musicalu „1980-Ty” w reżyserii Jana Tomaszewicza. To widowisko muzyczne, osnute wokół autentycznych wydarzeń polskiego sierpnia 1980, opowiadające o miłości dwojga młodych ludzi. Libretto do przedstawienia napisał Andrzej Ozga, a muzykę właśnie Marek Zalewski. W spektaklu jest szesnaście kompozycji napisanych w stylistyce lat 80., łącznie powstało ich dwadzieścia pięć. Przedstawienie cieszy się ogromną popularnością, było wystawiane kilkadziesiąt razy na deskach teatru, w tym dla młodzieży w ramach Miejskiego Programu Przeciwdziałania Uzależnieniom.
– Kompozycje, które powstały były na tyle dobre, że dyrektor Tomaszewicz zaproponował, aby przy okazji obchodów wydarzeń sierpniowych wydać płytę – mówi Marek Zalewski. – Wybraliśmy wspólnie szesnaście kompozycji, które zaśpiewali gorzowscy aktorzy. Są ciekawe i mam nadzieję zróżnicowane do tego stopnia, że każdy słuchając znajdzie coś dla siebie. Wraz z Arkadiuszem Malinowskim byłem odpowiedzialny za stronę producencką, wokale nagrywał Arkadiusz Malinowski i Paweł Czyrka. Oczywiście zaprosiłem także muzyków, z którymi na stałe współpracuję. Są to muzycy, którzy grają ze mną na stałe w projekcie z Arturem Barcisiem, a także z Dariuszem Kordkiem – dodaje.
Premiera płyty odbyła się 28 sierpnia na scenie „Dobry Wieczór Gorzów”. Tego dnia na Starym Rynku można było też zobaczyć spektakl „1980-Ty”.
15 lat temu
W 2007 roku miała miejsce premiera spektaklu „Trzy razy Piaf”, w reżyserii Artura Barcisia, na deskach gorzowskiego teatru, nad którą kierownictwo muzyczne objął Marek Zalewski. To był początek współpracy, która trwa do dziś. Po sukcesie „Trzy razy Piaf” przyszła pora na musical „Kochać”, z piosenkami z repertuaru Piotra Szczepanika.
– Pamiętam pierwszy koncert, który graliśmy na festiwalu filmowym w teatrze w Koszalinie i w zasadzie program budowaliśmy w parę dni, a pierwszą próbę mieliśmy w dniu występu. Wyszło świetnie i od tamtej pory zdaje się, że mija właśnie piętnaście lat jak ze sobą współpracujemy – podsumowuje Marek. – Program cieszy się bardzo dużą popularnością, gramy go zwykle w kwartecie, ja aranżuję piosenki, bo program też się trochę zmienia, ewoluuje, powstają nowe kompozycje – dodaje. – To jest fantastyczna sprawa, bo dzięki temu, że dyrektorem Teatru im. J. Osterwy jest Jan Tomaszewicz, mamy w Gorzowie wielkie gwiazdy, które reżyserują przedstawienia teatralne – dodaje Marek.
Praca z młodzieżą
Marek Zalewski jest także pedagogiem w Szkole Muzycznej w Gorzowie przy ul. Teatralnej, od 1999 roku prowadzi klasę akordeonu.
– Wiele dzieci przejawia talent, natomiast oprócz talentu, który można powiedzieć jest wrodzony, trzeba włożyć mnóstwo pracy, żeby w przyszłości być w jakimś stopniu usatysfakcjonowanym ze swoich osiągnięć – mówi.
Pytany o sposób na odkrycie predyspozycji u dziecka do rozwijania muzycznej pasji wskazuje na kilka umiejętności.
– Wydaje mi się, że jeśli ktoś dobrze słyszy, potrafi powtarzać melodie, dobrze wystukuje rytm, jest aktywny, to jest taki prognostyk ku temu, aby dziecko posłać do szkoły muzycznej. Natomiast dalszy rozwój zależy przede wszystkim od chęci dziecka, pracy nauczyciela, rodziców. Na to składa się szereg czynników, które skutkują w przyszłości sukcesem – mówi Marek.
Oprócz talentu, pracy nad umiejętnościami, których można się wyuczyć, potrzebny jest także uśmiech od losu.
– Najważniejsze to szczęście, które jest nieodzownym elementem tego, że ktoś jest w tym, a nie innym miejscu – podkreśla Marek.
Muzyka musi być hobby, a hobby pracą
Marek Zalewski przyznaje, że jest życiowym pragmatykiem, co pozwala mu imać się różnych zajęć, oczywiście związanych z muzyką.
– Moim mottem życiowym jest, aby muzyka była hobby, a hobby też gdzieś było pracą i wydaje mi się, że mnie się udaje to robić poprzez różne rzeczy – mówi.
Bycie pedagogiem, współpraca z Arturem Barcisiem, z Dariuszem Kordkiem, tworzenie muzyki do przedstawień teatralnych, wiele muzycznych projektów takich jak np. „C’est la Vie” z piosenkami Andrzeja Zauchy, czy też muzyka filmowa, to małe cegiełki, które jedna po drugiej sprawiają, że jest osobą aktywną.
– Jestem trochę pracoholikiem, uczę się wypoczywać dzięki mojej żonie Aleksandrze, ale robię też na tyle dużo, żeby móc cieszyć się pasją komponowania i grania – dodaje Marek.
Zaangażowanie w rozwój synów i determinacja żony Aleksandry pozwala wszystko łączyć.
– Moja żona też gra na pianinie, obecnie nieaktywnie, ale skończyła szkolę muzyczną w Gorzowie, więc muzyka także jest jej bliska – mówi.
Miłością do muzyki zainspirował synów
Dorastanie w muzycznej rodzinie sprawiło, że pasja do muzyki u synów Marka stała się czymś zupełnie naturalnym.
– Kiedy Tymoteusz był malutki w domu gościli różni muzycy. Odbywały się także próby. To było naturalne, że złapał bakcyla, w ślad za nim Nikodem, a teraz najmłodszy, sześcioletni Juliusz, gdy widzi mnie i chłopców grających w domu na różnych instrumentach, także chce nas naśladować i zgłębiać tajniki muzyki – mówi Marek.
– Mam takie zdjęcie z dzieciństwa, na którym siedzę z tatą przy pianinie i gram – wspomina Nikodem na potwierdzenie faktu, że muzyka w domu Zalewskich jest obecna od najmłodszych lat.
Chłopcy są licealistami i obaj uczą się w Szkole Muzycznej w Gorzowie Wielkopolskim. Najstarszy syn Tymoteusz jest uczniem VI klasy Szkoły Muzycznej II stopnia. Młodszy Nikodem, IV klasy Szkoły Muzycznej. Obaj uczą się w klasie profesor Mariny Rusak. Chłopcy są wielokrotnymi stypendystami prezydenta miasta i marszałka województwa lubuskiego.
– Myśl, że droga artystyczna to ta, którą chciałbym podążać, narodziła się już na początku edukacji w szkole muzycznej. To poznawanie muzyki, zgłębianie jej tajników coraz bardziej uświadamiało mnie, że to jest ten kierunek, w którym chcę się rozwijać. Myślę, że ciągła obecność muzyki w domu, w szkole, w normalnym życiu, także w wolnym czasie pozwala mi ciągle utwierdzać się w przekonaniu, że to będzie mój sposób na życie – mówi Tymoteusz, który od najmłodszych lat z powodzeniem brał udział w wielu konkursach pianistycznych.
Tymoteusz ma za sobą także debiut w programie „Artur Barciś Show”.
– Debiutowałem także z własnym programem „Brzmienia zachodzącego słońca”, z wokalistką Amelią Kioną w jazzowych aranżacjach w tegorocznej edycji Nocnego Szlaku Kulturalnego – mówi.
Gra także jako drugi muzyk w spektaklu „Trzy razy Piaf” w Teatrze im. J. Osterwy. Zapragnął także grać muzykę rozrywkową, od niedawna pobiera konsultacje u profesora Jakuba Stankiewicza z Akademii Muzycznej we Wrocławiu.
Praca nad muzyką wymaga godzin ćwiczeń. Także Nikodem próbuje różnych dźwięków, muzyki klasycznej, muzyki rozrywkowej, szuka swojej drogi. Marek wskazuje chłopcom różne brzmienia i perspektywy.
– Chcę pokazać im różne możliwości, różne rodzaje muzyki, chcę, żeby podążali swoją drogą, nie narzucam jakiej muzyki mają słuchać, co mają robić i to też jest dla nas ważne. Nie chcę, żeby moi synowie byli moją kopią, tylko żeby każdy pokazywał siebie – podkreśla Marek.
Synowie obserwują ojca i czerpią wzorce, zgodnie przyznając, że tata to niekwestionowany autorytet.
– Na pewno, kiedy patrzę, jak tata tworzy muzykę, ile czasu na to poświęca, jak ona brzmi, jak wygląda nagrywanie i modyfikowanie swoich pomysłów, to jest na pewno imponujące – przyznaje Tymoteusz.
Pasja do muzyki i pewność, że zajmuje ona szczególne miejsce w życiu Zalewskich pozwala snuć plany na przyszłość synów ukierunkowane na artystyczną drogę.
– Muzyka to jest na pewno to, co chciałbym robić w przyszłości, rozwijać tę pasję i może któregoś dnia być lepszym niż tata – dodaje z przekonaniem w głosie Nikodem.
A my życzymy, aby „uczniowie przerośli mistrza”.
Karolina Machnicka
fot. Bartłomiej Nowosielski